Josh Smith już nie tłoczy ...!!!


Josh Smith nie jest już w składzie Detroit Pistons, powtarzam, Josh Smith nie jest już w składzie Detroit Pistons. Ha!! Pistons użyli tzw. stretch provision, żeby pozbyć się Smitha. Co to znaczy? Smith dostanie pełne wynagrodzenie za bieżący sezon, a wynagrodzenie za kolejne lata zostanie zmniejszone o połowę i rozciągnięte na dwukrotność pozostałych lat kontraktu. W ten sposób Pistons będą mu płacić do roku 2020, ale w mniejszym stopniu obciążą rocznie swój budżet ograniczony pułapem płacowym. Ponadto, wydatki na kontrakt Smitha zostaną pomniejszone o zarobki w ramach kontraktu, który ten podpisze z nową drużyną. Podsumowując, klub płaci swojemu najdroższemu zawodnikowi, żeby tylko się go pozbyć. A my powinniśmy się z tego cieszyć ... Hmm, trudno używać słowa cieszyć i Pistons w jednym zdaniu, ale chyba trzeba. Lepiej było pozbyć się Smitha przed sezonem, kiedy Sacramento oferowało w zamian zawodników na schodzących kontraktach. Smith był po roku fatalnej gry w barwach Pistons. Stan Van Gundy uważał jednak, że może uratować karierę Smitha. Uczynił chyba z tego swoją misję. Mało kto winił go za to, że chciał spróbować. Niestety, jak cały klub, poniósł spektakularną porażkę. Teraz, żeby wymienić Smitha, ponoć trzeba by dołożyć wybór w drafcie, a jeżeli miałby to być wybór w pierwszej rundzie nadchodzącego draftu, w ogóle nie ma  o czym mówić. Pytanie: skoro Pistons są tak dramatycznie źli, czemu nie poczekać do końca sezonu, kiedy można by zrezygnować ze Smitha na korzystniejszych warunkach, a może nawet go wymienić? Cóż, nie ma na to dobrej odpowiedzi, ale kiedy twoja drużyna ma bilans 5 - 23 nie ma jednoznacznie dobrych odpowiedzi. Pistons w końcu przeprowadzili rewolucję. Po sześciu latach udawania, że przebudowujemy się, jednocześnie walcząc o play off, drużyna znalazła się w punkcie, gdzie trzeba było jednoznacznie się określić (to, że w międzyczasie udało się wybrać w drafcie Grega Monroe i Andre Drummonda zakrawa na cud). Inaczej, fatalną postawą sama się określiła. I tutaj przechodzimy do kolejnego powodu. Po co grać weteranem, kiedy można rozwijać młodych. Smith miał być teraźniejszością, a Andre Drummond przyszłością. Cóż, nie ma co czekać ... Zauważyliście, że nie wymieniłem Grega Monroe obok Drummonda? Cóż, obydwaj będą nareszcie mieli okazję pograć trochę razem. Piszę "trochę", bo Monroe podjął ryzyko podpisując ofertę kwalifikowaną i bardzo trudno wyobrazić sobie, że w lecie nie odejdzie w siną dal. Trochę łatwiej sobie wyobrazić, że Pistons go teraz wymienią za cokolwiek i kogokolwiek, choć ich możliwości są ograniczone. Najtrudniej wyobrazić sobie, że Monroe zostanie, ale jeżeli Pistons chcieli dać sobie szansę, to pozbycie się Smitha było mocnym sygnałem, że są gotowi oczyścić pole dla Monroe. Niestety, pewnie jest już za późno.

Na ironię zakrawa fakt, że Pistons znaleźli się w punkcie bez wyjścia, gdzie trzeba podjąć trudne decyzje, akurat kiedy mają nowego, utytułowanego coacha, który akurat jest również głównym menedżerem. GM Van Gundy wziął górę nad coachem Van Gundym. Żaden moment nie był odpowiedni na taki ruch, dlatego, to była dobra decyzja. Teraz mamy słabą drużynę, która stawia na rozwój młodych. Coś mi mówi, że nie jest to jednak koniec ruchów w tym oknie transferowym. Aby ostatecznie zakończyć erę Joe Dumarsa jako generalnego menedżera w Detroit, potrzebujemy jeszcze pomachać na do widzenia Brandonowi Jenningsowi. Ale to już mniejszy problem.



Odrażający, brzydcy i źli

Drużyny kompletowane w ostatnich latach przez Joe Dumarsa zawsze miały problem tożsamości. Jesteśmy słabi, rozwijamy żółtodziobów i tankujemy, czy walczymy o play off? Wypadało gdzieś pomiędzy, czyli krótkie chwile nadziei podczas sezonu zasadniczego, a potem pick w środkowej części loterii. Obecnie Pistons nie mają problemu tożsamości. Choć chyba tego nie chcieli, są na dnie. Przegrana po dogrywce z Sixers, drużyną, która jest budowana na bazie radykalnego tankowania, potwierdza to niezbicie. Zostawiliśmy nad nami wodorosty i miękko zapadliśmy się w przydenny muł. Wierzę, że nie takie były oczekiwania. Ale teraz chyba trzeba będzie zacząć cieszyć się z szansy na wysoki wybór w drafcie. Ironia? Hmm ... Przed sezonem liczyłem, że po trudnych początkach Tłoki zaczną stabilizować formę. Wydawał mi się, że nastąpi to gdzieś przed Świętami. Tymczasem mamy za sobą 11 porażek z rzędu - najwięcej w lidze i bilans 3 - 17. Jak bardzo ta drużyna musiałaby się polepszyć, żeby być chociaż przyzwoita? Widzę, że Stan Van Gundy próbuje realizować założenia taktyczne. Widzę dobre pomysły. Widzę utalentowanych graczy. Nie szkodzi. Dziury w składzie są tak wielkie, a brak równowagi tak poważny, że Pistons nie są w stanie realizować taktyki przez cały mecz. Jeżeli przegrywają, nie mają w sobie sił, ani pomysłu na comeback. Na tym etapie sądzę, że mentalnie są w rozsypce. Może będą wygrywać to tu, to tam. Ale trudno wyobrazić sobie, że bez roszad w składzie będą w stanie zmierzać w dobrym kierunku. Nie widzę przyszłości dla tego składu. Van Gundy w lecie nie wymienił Smitha. Chciał najpierw zobaczyć czym dysponuje. Teraz już chyba wie. Nie chodzi o to, żeby kolekcjonować przypadkowe zwycięstwa. Trzeba wstawić Tłoki na właściwe miejsce. Tymczasem wartość rynkowa naszych graczy dramatycznie niska, nawet tych, którzy grają dobrze. Coś jednak musi się zmienić ...