Dno dna

Po bolesnej serii porażek, Pistons wygrali dwa mecze i mieli pięciodniową przerwę, podczas której podobno ostro trenowali. Nie wiem czy się przetrenowali, czy zatruli się żurkiem, jak polscy hokeiści w Albertville, ale dali się rozjechać ostatniej drużynie Zachodu, Utah Jazz 110 - 89.

To było bolesne i żenujące. Zaczęło się niewinnie. Pistons ładnie ustawiali Josha Smitha w post up, a Rodney Stuckey wrócił głodny gry i nie mógł chybić. Niestety niski skład Jazz szybko zaczął rozklepywać Tłoki rzutami z dystansu, a Greg Monroe co i raz lądował w dziwnej pozycji przy, albo za linią za trzy, próbując blokować pick & roll. Btw, to jest ewidentny błąd Mo Cheeksa. Monroe nie jest i nigdy nie będzie graczem, który może próbować powstrzymać obwodowych wychodzących po zasłonach. Nie może. Nawet na ułamek sekundy. Więc może nie warto dawać mu takich zadań, a do pomocy wysłać Drummonda. Ale to tylko jeden z problemów.

Pisałem, że Pistons zaczęli przyzwoicie w ofensywie. OK, otóż szybko, a już zdecydowanie w drugiej połowie, atak dorównał poziomem obronie. Josh Smith i Monroe zostali karnie oddelegowani na ławę, a była gwiazda Michigan Wolverines, Trey Burke złapał flow rozdając rekordowe w zawodowej karierze 12 asyst. Kentavious Caldwell-Pope grał swój solidny, energiczny i zaangażowany basket zadaniowca. KCP coraz lepiej spełnia pokładane w nim nadzieje, chociaż Burke, z którym pewnie długo będzie porównywany, ma większy upside. Ale to nie jest problemem. W drafcie Pistons mogli wybrać gościa, który idzie po nagrodę dla najlepszego debiutanta, a poszedł z nr. 11 do Filadelfii. Nie chcę dziadować, ale Michael Carter - Williams był moim czarnym koniem. A okazał się lepszy niż przewidywano.

Ale nie szczawie mieli decydować o sile Tłoków. Mamy mniej lub bardziej ogranych młodych graczy i dobrych weteranów. Tymczasem nic do niczego nie pasuje, a wszystko trzeszczy w szwach. Kiedy po początku sezonu drużyna zaczynała się docierać i zaliczyła imponujące zwycięstwa nad Heat i Pacers, wydawało się, że będą wahania, ale rozwój pozwoli Tłokom zmierzać w dobrym kierunku. Teraz nie wiem gdzie to zmierza, ale coraz częściej nachodzi mnie myśl, że do zwolnienia Dumarsa. Może to byłoby lepsze niż, np. wymuszona wymiana Grega Monroe na doraźne korzyści. Wierzę, że Dumars nie zamierza tego robić, czekając aż Monroe podpisze nowy kontrakt i ew. wtedy włączyć go w trade, który byłby bardziej owocny. Ale czy wykaże się spokojem i cierpliwością. I co więcej, czy takie same cechy okaże Tom Gores. Coraz częściej zaczynam myśleć, że cierpliwość nie jest tu pożądana i czas na radykalne zmiany. Stay tuned!!

3 komentarze:

  1. witaj , nie zgodził bym się z Tobą co do tego że , "nic do niczego nie pasuje, a wszystko trzeszczy w szwach". Owszem , robią wiele błędów ale jak by nie patrzyć to jest bardzo młoda ekipa. I coś jeszcze , od kiedy głównym manager'em jest Joe Dumars to Pistons są drużyną obrony a nie ataku - zawsze tacy byli (z wyjątkiem kilku lat). Co do Michael'a Carter - Williams'a to jest to raczej gracz ataku i do koncepcji gry PISTONS raczej by nie pasował. Natomiast sam Joe Dumars - pewnie tak , przydało by się go zmienić , na kogoś , pokroju , Larry'ego Bird'a , no i trenera też ( na kogoś takiego jak Doc Rivers czy Rick Carlisle i , moim zdaniem było by O.K. Bo trzon drużyny jest tj.Josh Smith , Greg Monroe ,Andre Drummond , Brandon Jennings czy Kyle Singler ( na obwód - dobry w rzutach za trzy). Trzeba im mocniejszej ławki i trenera który to wszystko dobrze zgra (Mo Cheeks taki nie jest). Aaa i jeszcze jedno - zauważyłem , że zazwyczaj pierwszy mecz po długiej przerwie przegrywają , zaś najdłuższą ich serią wygranych to były trzy kolejne wygrane. To tak tyle z mojej strony. GO PISTONS ,GO.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MCW na pewno jest lepszym graczem w obronie, niż Jennings. Jennings tylko czai się na przechwyty, ale nie jest w stanie wywierać stałej presji w obronie. Ale to dygresja. Oczywiście nie uważam, że Pistons nie mogą być przynajmniej solidni z Jenningsem w składzie. Kwestia kompozycji drużyny i ustawiania zawodników, tak żeby mogli maksymalizować swoje zalety, a chować wady. Na zmianę coacha też nie liczę, bo nikt wybitny nie przyjdzie do klubu, gdzie od lat jest karuzela z trenerami, a sukcesów brak. Cheeks nie jest idealny, ale sednem problemu są decyzje Dumarsa. Wiadomo, Rick Carlisle, Greg Popovich, Rick Adelman, czy rewelacyjny Terry Stotts lepiej by sobie radzili. Joe zatankował graczy, nie oglądając się na dopasowanie i pewnie planuje dalsze ruchy. Ale ta grupa miała już odnosić pierwsze sukcesy, a na razie jest jak jest. A największe problemy są właśnie z obroną, konkretnie z obroną obwodu.

      Usuń
    2. tutaj dobrze w temacie http://grantland.com/the-triangle/the-pistons-shouldnt-be-this-bad/

      Usuń