Opcje

Niedawno, na wyjeździe przeciwko Raptors, Greg Monroe ustanowił swój nowy rekord punktowy zdobywając 35 oczek przy dobrej skuteczności 14/22. Dodał też 10 zbiórek, a sposób w jaki uruchamiał partnerów w pierwszej kwarcie zasługuje na najwyższe pochwały. Monroe przeżywa swoje problemy w tym sezonie, bo Lawrence Frank odciągnął go od kosza. W pick & roll Moose nie stawia zasłon, lecz czeka na odegranie na 6 metrze. Stamtąd albo odgrywa w strefę podkoszową do Jasona Maxiella, tudzież niskich graczy obcinających się po zasłonach wzdłuż linii, albo markuje rzut i wbija się w pomalowane. Monroe jest na pewno gotowy żeby dominować przeciwko słabszym wysokim. Jednak kiedy po przeciwnej stronie są np. Kendrick Perkins i Serge Ibaka, nie jest już tak różowo. Dodatkową trudność stanowi brak pewnego rzutu z 6 metra, na skutek czego obrona cofa się i utrudnia  penetrację. Podobno przed sezonem ćwiczył dystans. Widać to z okolic łokcia, ale metr dalej Gregowi brakuje pewności. Ale OK, krok po kroku.

Oglądam te przegrane mecze, przynajmniej część z nich i mam wrażenie, że Pistons nie grają źle. Mają swój system, który coraz lepiej działa, pozostają w grze i jakoś się to ogląda. Ale skoro maksymalizując swój potencjał nie są w stanie wygrywać, mamy zasadniczy problem. Nie chodzi tylko o jednego gracza, który trafi ważne rzuty w końcówce. Chodzi o to, że skład wypełniony zadaniowcami nie zapewni stałego wysokiego poziomu, i co najważniejsze, nie doda nam wiele w kolumnie W. Co z tego, że Pistons może grają lepiej, skoro bilans jest taki jak rok temu, kiedy po lockoucie w bólach uczyli się nowego systemu. Dlatego czas przyjrzeć się uważnie opcjom na rynku, bo z obecnego składu niewiele da się wycisnąć. Po raz pierwszy od kilku lat Tłoki mają kilka, może nie asów, ale przynajmniej dziesiątek w rękawie. Ponadto kiedy wygrało się tylko 1/4 dotychczasowych spotkań, nie mając poważnych kontuzji wśród kluczowych graczy, nikt nie powinien być nietyklany. Spójrzmy więc kto może znaleźć się na gorącym krześle i jaka może być jego wartość rynkowa.
  • Austin Daye ostatnio wskoczył do rotacji, a coach Frank mówi, że Daye dojrzał i jest w pełni profesjonalistą. OK, ale plotki, że Pistons aktywnie starają się go przehandlować każą przypuszczać, że minuty, które dostaje nie są jedynie wynikiem dojrzałości i zwyżki formy. Daye ma ok. 0,5 mln na kontrakcie do końca tego roku i mógłby być dobrym dopełnieniem większej wymiany. Trudno się jednak spodziewać specjalnego zainteresowania jego usługami.
  • Charlie Villanueva na dobre zadomowił się w rotacji i jest to uzasadnione, gdyż gra bardziej zespołowo i potrafi być przydatny. Jest daleki od wypełnienia wartości swojego kontraktu, który opiewa jeszce na 8,5 mln w przyszłym sezonie na podstawie opcji gracza. Rosnąca froma mogłaby sprawić, że stałby się atutem w wymianach na koniec sezonu, ale teraz jeszcze na to za wcześnie. Na razie powoli wychodzi z pozycji kandydata do amnestii.
  • Corey Maggette ostatnio stracił miejsce w rotacji na rzecz Austina Daye'a. Maggette jest dobrym duchem w szatni, na boisku i poza nim. Jednak jego gra jest nierówna. Fakt, że jest w ostatnim roku kontraktu sprawia jednak, że byłby idealnym kandydatem dla drużyny, która szuka cap space po zakończeniu sezonu.
  • Will Bynum, do którego wielu ma wiele sympatii, nie gra za dużo i nie gra za dobrze. Ma jednak swoje zalety i nie ma za sobą poważnych kontuzji. Także, poza kończącym się kontraktem, może zaoferować wymierną wartość na boisku. 
  • Jason Maxiell, którego wielu fanów ingnoruje, chcąc widzieć więcej minut dla Andre Drummonda, rozgrywa solidny sezon. Zbiera, zalicza imponujące, jak na gracza o jego warunkach, 1,5 bloku na mecz i regularnie trafia z półdystansu. Poza kończącym się kontraktem, może okazać się dobrą opcją na 20 minut z ławki w dobrym zespole.
  • Tayshaun Prince ma ważny kontrakt do końca sezonu 2014/15. Biorąc pod uwagę jego dobrą dyspozycję, znaleźliby się pewnie chętni do przejęcia tej umowy.
  • Jonas Jerebko grzeje ławę. Ale chyba wszyscy pamiętają, że jeszcze niedawno grał po 25 minut na mecz i robił wszystkie te małe i nieco większe rzeczy. Jeżeli z jakiegoś powodu sztab Dumarsa zdecydowałby się go wmienić, JJ ma również umowę do końca sezonu 2014/15.
  • Rodney Stuckey ma umowę w wysokości 8,5 mln, częściowo gwarantowaną w przyszłym seoznie. Nie mało, ale też nie kosmicznie. Stuck zalicza trochę gorszy sezon, ale wciąż pozostaje produktywny. A Pistons wciąż nie mogą ustalić w jakiej roli sprawdza się najlepiej. 
Należy przypuszczać, że Greg Monroe, Brandon Knight i Andre Drummond pozostaną poza rynkiem, ze względu na plany i nadzieje, jakie klub w nich pokłada. Trudno też wyobrazić sobie oddanie Kyle Singlera, który na swojej niskiej umowie stanowi prawdziwą wartość + ma perspektywy rozwoju. Co do pozostałych pierwszoroczniaków, formę większości z nich trudno określić. Ze wględu na niskie kontrakty, mogliby stać się elementem większej wymiany. Tak więc prezentuje się nasz stan posiadania. Są interesujące elementy, ale trudno się spodziewać, żeby udało się je wymienić na prawdziwego game changera. Jednak może to nie jest konieczność. Wystarczy pozyskać graczy w odpowiednim wieku i trafiających w potrzeby drużyny, czyli dobrych strzelców i defensorów na pozycjach 2 i 3. Jeżeli to się nie uda, nie zdziwiłbym się, gdyby Pistons dograli sezon w obecnym składzie i szukali szczęścia w lecie na rynku wolnych agentów.


Mr. Big Shot


Chauncey B-B-Billups powrócił wczoraj po raz kolejny do Pałacu. Tym razem siedział na ławce z powodu drobnej kontuzji. Przy okazji wrócił wspomnieniami do czasów True Blue i dał do zrozumienia, że Detroit zawsze będzie jego domem i że cały czas czuje się Tłokiem. Po więcej zapraszam tutaj. Pięknie powspominać. Gra Billupsa oparta jest na sprycie, podejmowaniu dobrych decyzji i skuteczności kiedyy spokój. Tacy gracze są jak dobre wino. Billups sam daje do zrozumienia, że chciał do końca kariery pozostać w Motown i można było wokół niego zbudować kolejny silny skład. Szkoda, bo był idealnym kandydatem do przeprowadzenia Tłoków przez czas przebudowy. Teraz tylko potwierdza, ze był też na to gotowy. Prince, Hamilton i Rasheed Wallace, którzy dłużej lub krócej pozostali w składzie, nie mieli umiejętności Billupsa. You missed a Big Shot Joe!!! Shame on you!!

Hibernatus


Przez ostatnie lata Pistons drepczą w miejscu. Co sezon jest co oglądać. Tu zdolny rookie, tu któryś z weteranów odnajdzie groove, potem kolejny rookie ze środka loterii, a znów tam ktoś z drugiej rundy draftu nieoczekiwanie wskoczy do pierwszej piątki. W tym roku mamy Kyle'a Singlera, postęp Brandona Knighta. Niestety dwaj rookies Kim English i Khris Middleton zostali odesłani do D-League, gdzie od razu błyszczą. Świetnie!! Jest się z czego cieszyć. Tymczasem po raz trzeci zmierzamy do loterii. Kolektywny wysiłek młodych graczy i średnich weteranów nie prowadzi nas do nikąd. Z resztą forma graczy jest bardzo różna, a Lawrence Frank nie jest chyba w stanie maksymalizować ich potencjału. Oczywiście skład personalny nie ułatwia mu zadania. Niezliczona liczba skrzydłowych, z których większość ma jakiś unikalny potencjał, ale nie jest w stanie zapewnić stabilności i solidności po obu stronach parkietu na swoich pozycjach. Rozwój młodych jest blokowany przez przyzwoitą, a czasem nawet dobrą, grę weteranów, którzy nie są w stanie być liderami.

Od dzisiaj gracze, którzy podpisali kontrakty w lecie, mogą uczestniczyć w wymianach. To zwiększa możliwości na rynku. Jako, że zajmujemy obecnie czwarte miejsce od końca w konferencji i nie ma perspektyw na radykalną zmianę, warto zadać sobie pytanie: dokąd zmierzamy? Bo przez ostatnie lata, bez względu na okoliczności, jesteśmy zahibernowani w byle jakości, która nie pozwala ani upaść z hukiem, żeby zacząć się podnosić, ani piąć się w górę. Taki stan jest demoralizujący dla fanów, bo odbiera jakąkolwiek nadzieję. W ostatnich meczach Pistons notorycznie oddawali ciężko wypracowane prowadzenie, żeby w końcu przegrać. Wczorajszy thriller z Nets zakończony buzzer beaterem Joe Johnsona na koniec drugiej dogrywki po raz kolejny potwierdził, że brakuje klasowych graczy, którzy wzięliby na siebie ciężar gry choćby po jednej stronie parkietu, ale robili to mecz w mecz na stałym wysokim poziomie. Tayshaun Prince i Jason Maxiell grają naprawdę solidnie. Może ktoś z naszej armii skrzydłowych też ma jakąś wartość na rynku. Nie wymienimy ich na gwiazdę, ale zaryzykujmy wymianę za młodego gracza z potencjałem. Czy ktoś pamięta jak byli postrzegani O.J. Mayo, czy George Hill? Grizzlies i Spurs pozbyli się ich bo nie pasowali do układanki, lub ze względów finansowych. Wiadomo było, że nie mieli dobrej szansy sprawdzić się jako podstawowi gracze i że w innym środowisku mogli okazać się bardziej wartościowi. Zaryzykujmy. Jeżeli nie uda się pójść tą drogą, może trzeba zatankować, czyli pozyskać żółtodziobów na korzystanych kontraktach, liczyć, że niektórzy się rozwiną, a jak nie, mieć w zanadrzu perspektywę wysokiego miejsca w drafcie. Zróbmy coś. Na razie to Joe Dumars jest tym Hiberantusem, który drzemie w wiecznej zmarzlinie.