Goodbye Eli!!!


Wiele znaków na niebie i ziemi pokazuje, że nadchodzi lockotowe przesilenie. Ale nikt, kto śledził dotychczasowy rozwój wydarzeń, nie uwierzy dopóki nie zobaczy. Me included.
Tymczasem nowy zarząd Pistons robi przetasowania wśród pracowników medialnej strony klubu. Po tym jak niedawno zwolniono VP Broadcasting Pete'a Skoricha, przyszła kolej na reportera i twarz wielu wywiadów dla Pistons TV, Eli Zareta. Cóż, pewnie wiele osób podzieli moje zdanie, że strategia marketingowa klubu wyglądał ostatnio trochę jak reklamy komisów samochodowych z lat 80 tych. A może to po prostu ten amerykański styl? W każdym razie, przy całej jowialnej emfazie, Eli Zaret był fajnym gościem - tu w wywiadzie z Lawrencem Frankiem. Sam ponoć nie żywi urazy i, mam nadzieję, uda mu się znaleźć ciekawą posadę. Jak nie, przemysł obrotu samochodami używanymi przyjmie go z otwartymi ramionami ;-)

Kyle Singler ballin'

Kyle Singler był jednym z pierwszych graczy, którzy, w obliczu lockoutu, podpisali kontrakt za granicą. Rookie Pistons niedawno zadebiutował w zwycięskim meczu swojej drużyny Lucentum Alicante z Bizkaia Bilbao i został wybrany graczem meczu (23 punkty, 4 zbiórki, 3 asysty). Sprawdźcie jego stronę Wiem, że to druga liga, ale hiszpańskie zespoły są obecnie najmocniejsze i Singler na pewno zdobędzie trochę doświadczenia i zrobi dobrą formę na początek sezonu.
Kyle trochę przypomina mniejszą wersję Jonasa Jerebko. Zapewne nie powtórzy jego sukcesów, ale jest graczem dojrzałym fizycznie i wiekowo, przez co może być dobrym wsparciem dla Austina Daye'a, o ile właśnie ci zawodnicy podzielą między siebie czas gry na trójce w nadchodzącym, wcześniej czy później sezonie.
Tymczasem mały mix Kyle'a w koszulce Duke. Enjoy!!

i nie wiem czy wiecie, ale Kyle Singler gets buckets ...


Well, it has not happened ...

Po fiasku kolejnych "rozmów ostatniej szansy", liga właśnie odwołała pierwsze dwa tygodnie sezonu. Podobno ze strony właścicieli była wola żeby dobić targu i podobno rozmowy nie ugrzęzły nawet na kwestii podziału dochodów, tylko na rozwiązaniach systemowych dot. luxury tax, długości umów gwarantowanych, wysokości umów w ramach mid level exception, choć akurat w tej kwestii osiągnięto jakiś kompromis. Podatek od luksusu, który, jeżeli zaostrzony, działałby jak hard cap, nakładając, wg. propozycji ligi, aż 400% stawkę za przekroczenie najwyższego progu, pozostaje główną, obok podziału dochodów, kością niezgody. O ile strony zbliżyły się w procentowym podziale dochodów, to warunkiem ustępstw ze strony graczy było zachowanie zasad starego systemu, na co liga nie chce się zgodzić.
I tak obie strony rozeszły się do swoich narożników, a wobec perspektywy strat finansowych, stanowisko ligi może się zaostrzyć, co uniemożliwi kompromis. W najgorszym razie czeka nas walka na wyniszczenie, czyli przeczekanie i wywarcie na zawodników presji finansowej, która zmusiłaby ich do zaakceptowania warunków gorszych niż te obecnie proponowane. Bardziej pozytywny scenariusz, to podtrzymanie negocjacji i docieranie się, zanim straty finansowe okażą się naprawdę dotkliwe.
Tymczasem proponuje to olać i zająć się bardziej produktywnymi rzeczami. A nuż rozczarowanie fanów zmotywuje strony do większego wysiłku.

WHERE AMAZING HAPPENS


Zastanawiacie się co tam słychać u naszych lockoutowych krzykaczy? Otóż jeżeli do jutra nie zostanie zawarte wstępne porozumienie dotyczące podziału dochodów i innych aspektów nowej umowy zbiorowej, liga będzie musiała odwołać pierwsze mecze sezonu 2011/12. Bez nowej umowy nie można rozpocząć obozów przygotowawczych, a przepracowanie tego okresu jest konieczne, żeby zawodnicy nie popadali jak muchy w pierwszych tygodniach sezonu.
Mało kto liczy, że deal zostanie zawarty, bo gołym okiem widać jaki dystans obie strony. Ale zawodnicy już dali do zrozumienia, że są gotowi poczynić znaczne ustępstwa na rzecz ligi. Obniżenie udziału w zyskach z 57 do 52% jest do zaakceptowania, jeżeli system nie ulegnie zasadniczym zmianom. Wprowadzenie hard cap w postaci rosnących progów, hmm... podatkowych za przekroczenie limitu (odpowiednio 1$ za 1$ przekroczenia i 2,3,4$ za każdy 1$ wydany po przekroczeniu kolejnych limitów) jest nie do zaakceptowania przez graczy. Obniżenie długości gwarantowanych kontraktów do 3 lat w przypadku podpisywania nowego gracza i 4 w przypadku przedłużenia umowy ze swoim zawodnikiem też jest do przełknięcia. Gorzej z ograniczeniem wyjątków płacowych, które pozwalały klubom podpisywać zawodników, przekraczając limit, ale bez konieczności płacenia podatku. Tutaj możliwe są pewne ograniczenia, ale nie eliminacja tych wyjątków.
Powyższe zmiany już stawiają właścicieli w bardzo dobrej pozycji i powinny być satysfakcjonujące, jeżeli liga naprawdę szuka porozumienia. Na razie oferty Sterna dla związku zawodników były bardzo skromne. W zasadzie nie można mówić o ofertach, jako że to właściciele chcą zmian, tylko o złagodzeniu żądań w pewnych obszarach. Związek nie może już pójść dalej, bo zawodnicy po prostu nie ratyfikują gorszej umowy. Teoretycznie, Stern mógłby czekać, aż czeki przestaną wpływać, a gracze skruszeją. Ale taki scenariusz się chyba nie ziści, bo, i tu zaczyna się prawdziwy fun, istnieje mocny nacisk ze strony agentów, którzy nienawidzą dyrektora związku Billy'ego Huntera i chcą ostro walczyć o jak najlepsze warunki dla swoich klientów. Hunter kończy swoją kadencję jako dyrektor wykonawczy NBPA i agenci zarzucają mu zbytnią pasywność, kwestionując jego wolę walki. Dlatego, w ostatnich tygodniach, twarzą związku był wyłącznie jego prezydent Derek Fisher. To on, jako jeden z graczy, apelował o poparcie i jedność. Jeżeli więc NBA nie dogada się z Hunterem i Fisherem, pozwalając im wyjść z twarzą, istnieje poważne ryzyko, że gracze odwołają zarząd i zdecydują się na rozwiązanie związku, wytaczając jednocześnie pozew anty trustowy przeciwko lidze. Wtedy zacznie się prawdziwa walka bez pardonu. Stern może pójść tą drogą, ale wizerunek ligi bardzo ucierpi, a bieżące straty finansowe też będą niezwykle dotkliwe. Dlatego, mimo ewidentnego klinczu, wciąż liczę na to, że Sternowi wystarczy przyparcie graczy do muru, bez wypłacania policzków. W takiej sytuacji ewentualnie przepadłoby kilka meczów sezonu, lub, przy odrobinie szczęścia, udałoby się zacząć na czas. Zabawne, ale jeżeli tak nastąpi, możemy podziękować tym chciwym i przebiegłym agentom, którzy przypominają graczom, że mają w zanadrzu jeszcze jedną mocną kartę. Stay tuned!!

Dygresja

Tak się składa, że czy lockout, czy nie, mam czasem coś do napisania poza tematyką Pistons. Oczywiście ten blog jest formą otwartą, ale czasem będę też coś zamieszczał na stronce http://www.slaminside.com/, na którą serdecznie zapraszam. Tutaj skromny debiut http://www.slaminside.com/2011/09/run-tmc.html